piątek, 22 listopada 2013

Karmienie bliźniaków

Pomysłów na karmienie bliźniaków jest pewnie tyle ile ich matek. Ja będąc jeszcze w ciąży naczytałam się o wszystkich za karmienia piersią oraz wszystkich za i przeciw karmienia butelką. Tak długo czekałam na naszych szkrabów, że uznałam, że chce dla nich jak najlepiej i wybieram karmienie piersią jak długo się da. Wtedy wydawało mi się, że rozważam czas 3-4 miesięcy, że pewnie nie będę miała wystarczająco dużo pokarmu i będziemy musieli przejść na butelkę. Miło się rozczarowałam. Początki też o dziwo nie były trudne. Z perspektywy 4 miesięcy wiem, że najbardziej pomogło mi pozytywne myślenie ( nie zakładałam opcji, że nie będę miała pokarmu) oraz picie wody niegazowanej (to też siedziało mi głęboko w głowie do tego stopnia, że już kilkanaście dni przed porodem wypijałam dziennie 2 butelki Żywiec Zdrój). Laktację udało się rozkręcić w 2 dobie po cesarskim cięciu. W szpitalu, w którym rodziłam nie było pielęgniarki laktacyjnej, ale wszystkie położne i pielęgniarki noworodkowe udzielały niezbędnych informacji. Niektóre trzeba było ciągnąć za rękaw, ale większość sama podpowiadała. Przez pierwszych kilka godzin wszystko szło dobrze, maluchy łapały brodawki i jadły. W 2 dobie ból  przy karmieniu był jednak nie do wytrzymania. Kiedy syn zaczynał ssać zaciskałam zęby. I myślałam widocznie tak ma być. Z pomocą przyszła mi pielęgniarka noworodkowa, która pokazała, gdzie robię błąd. Syn łapał tylko brodawkę, a powinien brodawkę wraz z otoczką. Wiele razy o tym czytałam, jest to we wszystkich folderach propagujących karmienie piersią, oczywista oczywistość. Ale w tamtym momencie nawet nie przyszło mi do głowy, że sposób łapania przez dziecko piersi może sprawiać taki ból. Gdyby nie pomoc pielęgniarki, która de facto trwała kilkanaście sekund, z pewnością porzuciłam karmienie piersią. Ból znikną w ciągu godziny. Dlatego jeśli chcecie karmić, a czujecie, że coś nie gra pytajcie personel w szpitalu, niekoniecznie muszą to być doradcy laktacyjni, każdy ma obowiązek udzielić Wam porady.
Początkowo wszystkie karmienia maluchów zapisywałam, tak aby zawsze wiedzieć, kiedy i ile jadły. Wierzcie mi, że później kiedy już się okrzepnie w roli mamy takie notatki są zbędne. Sygnały ze strony głodnych dzieci każda mam rozpozna błyskawicznie. Jak oceniam swój wybór z perspektywy 4 miesięcy?

Wszystkie za:
  • nie potrzebuję czasu na przygotowanie mleka, zwłaszcza jest to cenne w nocy;
  • nie kupuję mleka (spora oszczędność zwłaszcza przy bliźniakach)
  • mogę nakarmić dzieci w każdym momencie, pokarm mam zawsze przy sobie :-)
  • szybko wrociłam do swojej wagi sprzed ciazy
  • moje dzieci do tej pory nie zachorowały (może to są te magiczne przeciwciała, o których mówią wszyscy doradcy laktacyjni);
  • podanie dziecku piersi prawie zawsze działa kojąco na płacz;
  • mleko matki jest najlepszym pokarmem na świecie; 
 Ale są też problemy:
  • nie wszedzie na mieście możesz karmić piersia, nawet w Warszawie mało jest takich miejsc; jesli urodzisz zimą to musisz sie z tym liczyć, latem możesz skorzystać z ławki w parku i zakryć się dyskretnie pieluszką;
  • przy karmieniu bliźniaków piersią musisz mimo wszystko zakupić laktator i butelki; jednoczesne karmienie to jednak wysiłek (mnie udało się to kilka razy), a tak ściągnięte mleko przechowywane w lodówce pomoże ci uspokoić sytuację, kiedy dzieci w jednym czasie będą domagały się jedzenia, albo pozwoli wyjść z domu pozostawiając je tacie, babci lub opiekunce. Laktator pozwoli również rozkręcić laktację;
  • musisz uważać na to co jesz; u mnie to nie był duży problem (poza słodyczami oczywiście :-), ale jednak należy się liczyć z tym, że dzieci nie wszystko będą tolerowały);
  • na początku karmienie piersią i zmienianie pieluch zajmie Ci naprawdę dużo czasu;
Karmienie piersią bliźniaków wymaga dużo samozaparcia, ale nie zniechęcaj się, bo naprawdę warto. Pamiętaj też, że ten wybór należy do Ciebie! Nikt nie może decydować za Ciebie jak będziesz karmić swoje dzieci. Ja mam w szafce schowany Bebilion, z którego korzystam jeśli czuję, że nie mam pokarmu, albo kiedy zostawiam bejbiki pod opieką taty lub babci i nie zdążam z powrotem na karmienie. Wspomaganie diety maluchów mlekiem modyfikowanym to też nie jest grzech.
Za chwilę wejdziemy w 5 miesiąc. Nie mogę się już doczekać, aż moje bejbiki zaczną smakować świat całymi garściami w dosłownym tego sensie. A Wy co uważacie? Czy dostałyście pomoc na początku? Czy czułyście presję ze strony otocznia, że takie karmienie, a nie inne jest najlepsze?

Ps. A jeśli chodzi o Bebilon to wybrałam go z polecenia naszej Pani neonatolog ze szpitala. Dzieci zaakceptowały go bez problemu, a z innych rodzajów mleka jeszcze nie korzystałam. 


 

1 komentarz:

  1. Dopiero spodziewam się dziecka, ale już wyobrażam sobie ten ból który czułaś na samym początku. Super, że doszłaś do perfekcji i udało ci się zostać mamą karmiącą. Liczę, że poszerzę to grono już niedługo :)

    OdpowiedzUsuń