środa, 30 lipca 2014

Wróciliśmy....czyli byliśmy na belgijskich frytkach

I po strachu, moje dzieci mogą latać samolotem i nic sobie nie robią ze startów i lądowań. A nawet wręcz przeciwnie, jeśli dobrze wyliczy się podanie mleka oraz odpowiednio wyreguluje w danym dniu sen można przeżyć naprawdę bezstresowy lot. Dziecko po prostu śpi. Ale po kolei: samolot do Brukseli opóźniony o 2 godziny więc z wyregulowania drzemki nici, spanie było...ale na lotnisku. Sama przeprawa na Okęciu dla małych podróżników jest całkiem ok. Osobna kolejka do sprawdzenia, wnoszenie na pokład wody, mleka(nawet otworzonego opakowania), bułek,  chrupek, etc., miejsca, gdzie możesz przewinąć dziecko też są(bo na lotnisku Charleroi nie ma!!!). Wizzair wpuszcza na pokład maluchy jako pierwsze i nic nie trzeba wcześniej wykupywać, podanie wózka przed samolotem też bez problemu. Jeśli leci dwoje dzieci to rodzice dostają 3 miejsca (jedno wolne na ogarnięcie) lub tak jak w przypadku powrotu gdy taka sytuacja nie była możliwa, usadzili nas na miejscach priorytetowych z przodu, gdzie jest więcej miejsca na nogi.  Z czystym sumieniem mogę polecieć Wizzair. 



Sama Bruksela no cóż, pozostawia dużo do życzenia. Nie jest przystosowana dla matek z wózkami. Owszem autobusy niskopodłogowe, ale zejścia do metra już raczej z wózkiem pod pachą. Żeby dostać się do Mini Europy (a naprawdę warto zwiedzić, zwłaszcza dla dzieci  powyżej 4 lat), musisz pokonać kilkadziesiąt schodów. Jednym słowem tata się odźwigał :-( Parlamentarium - nowy budynek z multimedialną wystawą polecam.Ciekawe wystawy, przystosowany do wózków, przewijaki. Kawałek polskiej historii.
Brukselę polecam bo jest bezproblemowa, wszystkie produkty dostępne, raczej ciepła i wyjątkowo dla nas nie padało, długo jest widno na zewnątrz, stosunkowo blisko z Polski. 













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz